16 lut 2009

Bajka pikardyjska do poduszki - "Spryciarz" (cz.1)


Pewnego dnia nader przebiegły chłop poszedł zaciągnąć się jako służący do zamku. Oddźwiernemu oznajmił swe wymagania prosząc aby przedstawił go panu. Oddźwierny zgodził się, ale zapytał przybysza o imię.
- Dlaczego chcesz znać moje imię ?
- Ponieważ potrzebuję poznać wszystkich w zamku.
- Rozpoznasz mnie doskonale i bez tego.
- Powiadam ci, że muszę znać twe imię.
- Powiedziałbym ci je już wcześniej, ale...me imię jest tak śmieszne. Ale ponieważ tak ci na tym zależy, oto one. Nazywam się Ja-Sam.
Oddźwierny przedstawił nowego przybysza panu zamku.
- Czego pragniesz ? – zapytał ten przybysza.
- Zatrudnić się u pana jako kamerdyner.
- Dobrze. Otrzymasz 20 talarów na rok, dodatkowo odzienie. A tak właściwie, jak cię zwą ?
- Nie śmiem mówić. To takie dziwne !
- Nieważne !
- No dobrze ! Nazywam się : Trzymajcie-Mnie-Za-Tył.
Kasztelan posłał swego nowego kamerdynera do swej żony i córki, aby ten przyjął od nich rozkazy.
- Jak masz na imię ? – zapytała pierwsza.
- Pani, me imię jest wstrętne, ale ponieważ upiera się Pani przy tym, na imię mi Księżyc.
Młoda córka zadała mu to samo pytanie, a kamerdyner odrzekł, że nazywa się Sos. Znalazłwszy się w obecności służącej, ta także chciała znać jego imię, na co odpowiedział : Kot.

[Odskocznia od francuskich wieści z Mongolii. Francuski oryginał tejże bajki (oraz innych, które może również ujrzą światło dzienne, a które zostały niegdyś przełożone na polski przeze mnie) jest w moim posiadaniu, a jej autorem jest znany kolekcjoner bajek, baśni oraz legend z okolic Pikardii]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz