22 lut 2009

"Spryciarz" cz.2

Gdy nastał wieczór, kamerdyner miał obowiązek służyć przy stole. W jednym z dań znajdował się sos, którego młoda córka, mimo upomnień rodziców, zażyczyła sobie wiele razy. Po wieczerzy, pan, jego żona i córka poszli spać. Kamerdynerowi wzmożył się apetyt przez zapachy dań, które zaserwował swym gospodarzom, i chciał zrobić sobie ucztę. Poszedł do kuchni usiąść przy służącej z nadzieją, że ta wyjdzie, a on będzie mógł podkraść udziec lub kurczaka. Lecz służąca spostrzegła co się dzieje i wysłała go spać. Gdy on nic sobie z tego nie robił, poszła do pokoju swego już śpiącego pana i zbudziła go.
- Co się dzieje ?
- Kot chce zostac w kuchni.
- Głupia ! Trzeba go tam zostawić – powiedział pan myśląc o zwykłym kocie.
Służąca poszła spać, a kamerdyner zrobił sobie obfitą wieczerzę.
- Kilka wisienek do mego deseru pasowałyby mi wyśmienicie – pomyślał i wspiął się na wielką wiśnię, która rosła przed sypialnią pana.
Żona nie spała i widząc służącego na wiśni obudziła swego męża.
- Do diabła ! Co znowu ?
- Księżyc jest na wiśni.
- To dobrze, to dobrze ! Pozwól mi spać.
I ponownie zasnął. Ale kamerdyner nie był jeszcze usatysfakcjonowany. Wszedł cicho do pokoju młodej córki i położył się przy jej boku.
- Mamo, mamo !
- Co się dzieje, córko ?
- Sos sprawia mi ból !
- I czego oczekujesz ode mnie ? Ostrzegałam cię. Niech to będzie dla ciebie nauczką.
Tym razem zasnęła żona.
Gdy nadszedł ranek, kamerdyner ubrał się i zszedł cicho schodami aby uciec. Lecz młoda córka poszła ostrzec swego ojca, który puścił się w pościg za chłopem. Służący biegł przez podwórze aby uciec, a pan krzyczał :
- Zatrzymajcie Trzymajcie-Mnie-Za-Tył ! Trzymajcie-Mnie-Za-Tył !
Inni służący pochwycili odzienie ich pana myśląc, że mówił im, aby go przytrzymali za tył. Rozwścieczyło go to jeszcze bardziej. Oddźwierny chciał pochwycić kamerdynera, ale ten wrzucił go do fosy i pobiegł w stronę lasu. Kasztelan dobiegł do fosy.
- Kto ci to zrobił ?
- To Ja-Sam ! Ja-Sam !
- A więc nie masz nic do gadania.
Podczas tego czasu kamerdyner zniknął, a pan już nigdy więcej o nim nie usłyszał.
[Oryginalny tytuł bajki brzmi "Le malin compère". Zapewne znalazłby się i polski odpowiednik tejże bajki pikardyjskiej...jeśli kiedyś na niego trafię, to zostanie tu spisany]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz